Drugi ‒ ostatni dzień IV Mistrzostw Polski Służb Mundurowych w Siatkówce Plażowej Lublin 2020 dobiegł końca. Najlepsza okazała się para reprezentująca Komendę Wojewódzką Państwowej Straży Pożarnej w Łodzi: Adam Ojrzyński/Adam Manios.
Panowie byli faworytami do zwycięstwa: w końcu do Lublina przyjechali jako mistrzowie świata służb mundurowych w siatkówce plażowej. Ze swojej roli znakomicie się wywiązali, choć trzeba przyznać, że nie było to łatwe zadanie. Poziom rywalizacji w Lublinie stał na wysokim poziomie o czym jednogłośnie mówili zawodnicy i eksperci. Po komplecie zwycięstw pierwszego dnia, drugi zaczęli od starcia ćwierćfinałowego z również niepokonanym duetem: Jarosław Urban/Paweł Glinka (Izba Administracji Skarbowej w Olsztynie & 11. Mazurski Pułk Artylerii). Ten pojedynek zakończył się ich wyraźnym zwycięstwem w stosunku 2-0. W półfinale tak łatwo już nie było. Po drugiej stronie siatki stanął team: Tomasz Nowacki/Paweł Łęgowski (Nadbużanski Oddział Straży Granicznej w Chełmie [PSG Terespol] & Zakład Karny Biała Podlaska). Szczególnie w pierwszej partii rywale stawiali trudne warunki, odskakując nawet na kilka punktów. Faworyci straty odrobili i wygrali tę partię do 19. Kolejna odsłona od początku toczyła się pod ich dyktando, zakończyła się wynikiem 21-11. Ojrzyński i Manios weszli zatem do finału nie z kompletem zwycięstw, nie tracąc choćby seta!
W drugim spotkaniu 1/2 duet Tomasz Belczyk/Jakub Korczyk (KP PSP Gostynin & KP PSP Krapkowice) również 2-0 pokonał parę Leszek Cholewa/Paweł Fiutka (KP PSP Radzyń Podlaski & KP PSP Parczew). Taki wynik oznaczał, że w meczu o złoto naprzeciw siebie staną dwie drużyny, które w tym turnieju nie zostały jeszcze poskromione.
Decydujące starcie nie zawiodło. Od pierwszych piłek oglądaliśmy wyrównaną walkę, która z czasem zaczęła lepiej układać się dla zespołu Belczyk/Korczyk. Faworyzowani Ojrzyński/Manios nie dawali jednak zbytnio uciec rywalom. Obustronna wymiana ciosów doprowadziła do rozstrzygnięcia na przewagi. Więcej zimnej krwi zachowali przedstawiciele straży z Krapkowic i Gostynina, wygrywając tę odsłonę 23-21. Tym samym jako pierwsi ugrali seta w meczu z mistrzami świata. Ale na tym nie poprzestali. Mimo że początek drugiej partii był już zdecydowanie lepszy dla ich rywali, to potrafili doprowadzić do stanu 16-16. Znów czekały nas duże emocje. Podrażnieni faworyci zdominowali jednak końcówkę drugiej odsłony, wygrywając 21-18. To oznaczało, że rozstrzygnie tie-break. Podobnie do całego meczu, decydujący set był bardzo równy. W drugiej jego części jednak Adam Manios uderzył w słupek. Długo leżał na piasku dochodząc do siebie. Ale wstał i wspólnie z Adamem Ojrzyńskim wyszarpał wręcz zwycięstwo (15-12). Puchar pojechał do Łodzi!
- Poziom rywalizacji był bardzo wysoki. Pogoda również dopisała. Nie ułatwiając trochę nam tym zadania. Wczoraj wszystkie mecze graliśmy w pełnym słońcu, dzisiaj podobnie. Dopiero w ostatnim spotkaniu było trochę cienia. Dlatego na pewno odczuliśmy to w organizmach. W finale pojawiła się taka myśl, że może jednak nie wygramy tego meczu. Szczególnie, że przegraliśmy pierwszą odsłonę. Wiedzieliśmy wtedy, że musimy zrobić coś więcej w tym spotkaniu. Motywacja, walka o każdą piłkę, brak odpuszczania: to kluczowe sprawy. W tie-breaku ponownie przydarzyły się kłopoty: gdy Adam uderzył w słupek. Zastanawialiśmy się wtedy czy kontynuować. Adam jednak podniósł się, powiedział, że gramy do końca. I udało się wygrać. Sam turniej wywarł na nas same pozytywne wrażenie. Lublin to piękne miasto, a organizatorzy wszystko świetnie przygotowali. I jak mówiłem pogoda też piękna: w Łodzi padało, tutaj cały czas słońce (śmiech) ‒ komentuje Adam Ojrzyński, MVP mistrzostw.
- Finał był zdecydowanie najtrudniejszym meczem w tym turnieju. Wiedzieliśmy, czego się spodziewać, bo po drugiej stronie siatki byli nasi koledzy. Spodziewaliśmy się zatem dobrego poziomu, ale nie aż tak dobrego. Chłopaki zrobili naprawdę duży progres. Na szczęście szala zwycięstwa przechyliła się na naszą stronę. Mieliśmy oczywiście trochę szczęścia. Cieszymy się z wygranej oraz z tego, że drugie miejsce zajęli nasi koledzy i mogliśmy z nimi rywalizować. W tie-breaku naciągnąłem mięśnie brzucha, co mocno doskwierało. Uderzyłem też w słupek. Ból po uderzeniu na szczęście po chwili puścił i mogłem wrócić na boisko. Ani przez momemnt nie było myśli, by poddać mecz. Nawet z ogromnym bólem, ale na pewno bym walczył! Chciałbym docenić organizatorów. Jeździłem po wielu turniejach, ale trzeba przyznać, że te mistrzostwa są świetnie zorganizowane pod każdym względem. Również chciałbym podziękować naszym łódzkim komendantom, którzy wyrazili zgodę, abyśmy tu reprezentowali Komendę Wojewódzką. Dziękuję też wszystkim osobom, jakie przyczyniły się do naszych treningów i do tego, że reprezentujemy tak wysoki poziom ‒ mówi Adam Manios.
Mimo porażki w finale, zadowolenia z całego turnieju nie kryli strażacy z Gostynina i Krapkowic. Ich historia jest dosyć ciekawa, bo już pierwszego dnia niemalże odpadli z turnieju. W tie-breaku sobotniego meczu przegrywali już 11-14, by wygrać go 22-20. Awansowali, a koniec końców zdobyli srebrne medale!
- Super turniej, kapitalna organizacja, naprawdę wysoki poziom rozgrywek. Jeżeli ktoś by nam zaproponował przed turniejem jakikolwiek medal, na pewno bralibyśmy w ciemno. Drugie miejsce to spory sukces. Chyba jeden z największych. Na co dzień występuję w 2. Lidze w zespole z Grodziska Mazowieckiego, plażówka to taki dodatek w okresie letnim. Razem z kolegami jeździmy także po Europie na Snow Volley. Tam udało nam się być w dwunastce najlepszych par na świecie. Z Lublina wyjadę na pewno z szerokim uśmiechem na ustach. To był świetny czas! ‒ mówi Tomasz Belczyk.
- Jeśli jesteś w finale, chcesz wygrać, zatem jest niedosyt. Jednak od początku podchodziliśmy do zmagań na dużym spokoju. Biorąc pod uwagę przygotowania, kontuzje, które się zdarzały, to osiągnęliśmy tu naprawdę świetny wynik. Patrząc na to wszystko, chyba nie ma czego żałować. Występujemy razem od pięciu lat, staramy się jeździć po różnych zawodach. Zdecydowanie więcej graliśmy na hali, tam pojawiały się jakieś sukces. Z kolei na Mistrzostwach Służb Mundurowych w Siatkówce Plażowej jesteśmy po raz pierwszy. Bez wątpienia do Lublina będzie się przyjemnie wracać. To piękne miasto, zawody były świetnie zorganizowane ‒ komentuje Jakub Korczyk.
W meczu o brąz także decydowały szczegóły. Po dwóch stronach siatki stanęli Tomasz Nowacki/Paweł Łęgowski oraz Leszek Cholewa/Paweł Fiutka. Pierwsza odsłona to wymiana punkt za punkt, ale ostatecznie zakończona wygraną pary Nowacki/Łęgowski (21-19). Kolejna odsłona to obrót o 180 stopni i deklasacja ze strony Cholewa/Fiutka (21-9). Rywale w pewnym momencie już chyba zaczęli oszczędzać siły na tie-break. To się opłaciło, bo w nim byli minimalnie lepsi. Tym samym brązowe medale zawisły na szyjach duetu Nowacki/Łegowski (Nadbużanski Oddział Straży Granicznej w Chełmie [PSG Terespol] & Zakład Karny Biała Podlaska).
- Powiem szczerze, że pierwszy raz uczestniczę w takim turnieju. Tomek już brał udział we wcześniejszej edycji, dwa lata temu. Mówił mi, że poziom jest wysoki i ja się tu o tym przekonałem. Byliśmy dziś bardzo zmęczeni. Nie wiedzieliśmy, czego spodziewać się po naszych organizmach w takiej pogodzie. Dla mnie wszystkie spotkania były trudne. Chyba najtrudniejszy a zarazem najważniejszy był ostatni, wygrany mecz o brąz. Jeśli chodzi o turniej, to mogę porównać go np. do Mistrzostw Polski Seniorów. Cała otoczka, organizatorzy, osoby, które zostały tu zaproszone pokazują, że te zawody były ważne ‒ mówi Paweł Łęgowski.
- Wydaje mi się, że dwa lata temu w Przemyślu, gdy odpadłem po dwóch meczach, poziom był wyższy. Jednak tu także jest on bardzo wysoki. Z Pawłem gramy w zasadzie całe życie razem, znamy się z siatkówki halowej. Prawdę mówiąc dużo nie trenowaliśmy przed zawodami. Mamy służbę. Jak to w życiu, są rzeczy ważne i ważniejsze. Sam turniej został świetnie przygotowany. Naprawdę nie ma się do czego przyczepić. Dopisała pogoda, byli dobrze sędziowie: brawa dla organizatorów ‒ komentuje Tomasz Nowacki.
Zapraszamy również do przeczytania:
- Mistrzostwa rozpoczęte! Pierwszy dzień zmagań za nami
fot. Kamil Wojdat
Autor: Kamil Wojdat